Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej
Czy dzieci powinny stawać się bohaterami internetowych relacji, kampanii reklamowych i kolorowych sesji zdjęciowych? Choć brzmi to jak pytanie retoryczne, współczesna praktyka pokazuje, że odpowiedzi nie są już tak jednoznaczne. Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej – czy to etyczne?
Internet i jego nieskończone możliwości doprowadził do rozpowszechnienia materiałów związanych z najmłodszymi. Sharenting, czyli publiczne udostępnianie wizerunku dzieci przez ich opiekunów, staje się powoli codziennością wielu rodzin. Dodatkowo, niemal każda marka odzieżowa posiada osobną linię dedykowaną najmłodszym i przez nich właśnie reklamowaną. Opinia publiczna zastanawia się jednak coraz częściej, czy to etyczne i bezpieczne. Powstanie fundacji „Dzieci Są z Nami” Anieli Woźniakowskiej, znanej jako Lil Masti, tylko zaostrzyło debatę. Czy przypadkiem nie przekraczamy granicy, za którą dzieciństwo zostaje podporządkowane internetowej estetyce i komercyjnym interesom?
Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej – czy to etyczne?
W lipcu 2025 roku powstała fundacja „Dzieci Są z Nami”, założona przez influencerkę i byłą gwiazdę YouTube’a, Anielę Woźniakowską, szerzej znaną jako Lil Masti (wcześniej SexMasterka). Według założeń fundacji, jej celem jest wspieranie rodziców w publikowaniu wizerunku dzieci w internecie oraz budowanie „karty dobrych praktyk” dla tej formy aktywności. Problem polega na tym, że sama Lil Masti regularnie udostępnia treści z udziałem swojej córki w mediach społecznościowych, czym wzbudza poważne kontrowersje.
Z jednej strony mowa o ochronie dzieci, z drugiej o ich komercyjnym wykorzystywaniu. To niebezpieczna sprzeczność, która pokazuje, jak cienka granica dzieli opiekę od ekspozycji. Sharenting coraz częściej jest krytykowany jako forma naruszenia prawa dziecka do prywatności i bezpieczeństwa. Psycholodzy, pedagodzy i prawnicy alarmują: dziecko nie może wyrazić zgody na publikację, a raz udostępniony obraz zostaje w sieci na zawsze.
Niebezpieczeństwa sharentingu
Publiczne publikowanie zdjęć i filmów z udziałem dzieci, często w sytuacjach intymnych, chorobowych czy emocjonalnie trudnych, może mieć katastrofalne skutki. Po pierwsze, stanowi zagrożenie dla prywatności i bezpieczeństwa dziecka. Po drugie, może prowadzić do wykorzystania treści przez osoby z dewiacjami lub w innych, szkodliwych celach. Co więcej, tworzy presję i oczekiwania wobec dziecka. W dorosłości może borykać się ono z poczuciem naruszenia swojej tożsamości i braku kontroli nad tym, co działo się w jego życiu. Częste i szczegółowe dokumentowanie życia dziecka w sieci naraża je także na kpiny ze strony rówieśników. Wiele aspektów codzienności może być dla najmłodszych wstydliwe, o czym rodzice zwykle nie mają pojęcia. Wystarczy niemodny ubiór lub mało atrakcyjna mina na zdjęciu i prześmiewcze komentarze w szkole gotowe. Czy popularność w mediach społecznościowych jest tego warta?
Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej – kampanie reklamowe
Nie mniej niepokojący jest komercyjny aspekt sharentingu. Dzieci często są wykorzystywane do promowania produktów, odzieży czy kosmetyków. Niekiedy ich wizerunek jest stylizowany na sposób, który budzi poważne wątpliwości etyczne.
Kontrowersyjna sesja Pinko
Przykładem niebezpiecznego trendu jest sesja zdjęciowa marki Pinko, opublikowana na stronie Asnwear. Dzieci, ucharakteryzowane na dorosłych modeli, pozowały w sposób prowokacyjny, nierzadko z wyzywającymi minami, pozami i w stylizacjach, które nijak nie przystają do ich wieku. Taka estetyzacja dziecka w kontekście seksualizacji budzi ogromny sprzeciw specjalistów oraz opinii publicznej. Sesja zdjęciowa ukazała się w mediach niedawno, jednak już wywołała sporo głosów sprzeciwu. Dopiero okaże się, jak firma zareaguje na wyrażaną przez internautów krytykę.
Balenciaga i klimaty sado-maso
Szerokim echem odbiła się także kontrowersyjna kampania Balenciagi, w której dzieci pozowały w towarzystwie gadżetów BDSM. Pluszaki ubrane w charakterystyczną siateczkę, skóra i inne niepokojące akcesoria teoretycznie niczego bezpośrednio nie sugerowały. Jednak oburzenie odbiorców jasno dało twórcom do zrozumienia, że przekroczona została pewna granica bezpieczeństwa i przyzwoitości. Sama Balenciaga wystosowała publiczne przeprosiny na swoich social mediach i pozwała agencję marketingową o wysokie odszkodowanie. Ktoś jednak zaakceptował wcześniej projekty, które opublikowano w sieci pod szyldem marki. Zatem takie działania wydały się opóźnione i wymuszone przez opinię publiczną.
H&M i „atrakcyjne” pierwszoklasistki
Także H&M zaliczył wpadkę w odniesieniu do dziecięcych reklam. Kolekcja ubrań reklamowana przez dwie dziewczynki w sukienkach opatrzona została dopiskiem deklarującym, iż za takimi ubraniami inni będą się oglądać. To rozwścieczyło odbiorców. Marce powszechnie przypominano, że za dziećmi w szkole podstawowej nikt nie powinien się „oglądać”. Takie slogany niebezpiecznie zbliżają się do seksualizowania najmłodszych, których ubrania powinny być przede wszystkim wygodne, schludne i dopasowane do okoliczności.
Podobne kontrowersje wzbudziło już w przeszłości wiele reklam popularnych marek odzieżowych i kosmetycznych, które do promocji wykorzystują dzieci, często bez poszanowania ich autonomii i godności. Dziecko, postrzegane jako atrakcyjny element marketingowy zostaje pozbawione swojego niewinnego charakteru. Nierzadko jego wizerunek niesie także inne, bardziej „dorosłe” treści. Choć wydawałoby się, iż rosnąca świadomość społeczna powinna już dawno wykorzenić tego typu praktyki, wciąż sporo przed nami pracy.
Jak zatrzymać ten proceder?
Zatrzymanie zjawiska sharentingu i komercjalizacji dzieciństwa wymaga zdecydowanych kroków na poziomie legislacyjnym, edukacyjnym i społecznym:
- Zmiany w prawie – potrzebne są jasne przepisy zakazujące wykorzystywania wizerunku dzieci w celach komercyjnych bez zgody niezależnych organów lub w sytuacjach naruszających dobro dziecka.
- Edukacja rodziców – kampanie informacyjne powinny uświadamiać, że to, co dla dorosłego jest zabawne lub dochodowe, może być traumatyczne dla dziecka. Także w przyszłej perspektywie.
- Regulacje dla influencerów – media społecznościowe powinny wprowadzić surowsze zasady dotyczące publikacji treści z udziałem nieletnich.
- Rola szkół i psychologów – edukacja medialna dzieci i rodziców powinna obejmować temat prywatności, tożsamości cyfrowej i etyki publikowania.
- Sztuczna inteligencja – ma spory potencjał w kontekście ochrony najmłodszych. W kampaniach reklamowych marek odzieżowych trudno usunąć wizerunek dziecka. Można jednak wygenerować bardzo naturalne postaci, które nie naruszą niczyjej prywatności. To także bezpieczna opcja z punktu widzenia samych reklamodawców, którzy nie będą musieli obawiać się negatywnego odbioru i oburzenia.
Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej – Podsumowanie
Dziecko nie jest ani wizytówką rodzica, ani narzędziem marketingowym. Fundacja Lil Masti, choć deklaruje dobre intencje, stanowi dowód, jak łatwo można zagubić czujność i poczucie odpowiedzialności. Sharenting, prowokacyjne kampanie z udziałem dzieci i brak regulacji mogą niestety wywrzeć wpływ na całe życie najmłodszego pokolenia. Właśnie dlatego tak ważne jest ciągłe dążenie do zwiększenia ochrony nieletnich w mediach. Jeśli chcemy ochronić najmłodszych, musimy zacząć traktować ich z należnym szacunkiem i ostrożnością, a nie jako niosącą korzyści treść.
Wizerunek dzieci w przestrzeni publicznej.