HomePo pracyBridezilla i groomzilla

Bridezilla i groomzilla

Bridezilla i groomzilla

Bridezilla i groomzilla

Kim jest bridezilla oraz jej towarzysz groomzilla? Czy te nowe słowa, coraz częściej używane w USA, mają także swoje odpowiedniki w Polsce? Czy doświadczamy tego samego trendu, który opisują?

Kim są bridezilla i groomzilla?

Słowo bridezilla to połączenie angielskich słów bride (panna młoda) oraz godzilla (tej postaci chyba nie trzeba nikomu przedstawiać). Całość oznacza kobietę, która przygotowując się do ślubu, stawia absurdalne wymagania. Cechuje ją bezkompromisowość, czasem wręcz agresja i bardzo roszczeniowe podejście do usługodawców związanych z branżą ślubną i weselną. Męskiego odpowiednika nazywamy groomzilla (od groom – pan młody).

Powstanie tych nowych słów stanowi reakcję na powtarzające się zjawisko ślubnej gorączki. Osoby planujące uroczystość doświadczają silnego stresu i presji, by wszystko zostało zapięte na ostatni guzik. Często mają jednak niewiele czasu i pieniędzy na przygotowania, zatem całe zadanie staje się ekstremalnie trudne. W przyszłych małżonkach narasta frustracja, którą wyładowują na swoim otoczeniu oraz całej branży ślubnej/weselnej. Często ataki złości, pretensje i wygórowane oczekiwania narzeczonych niszczą ich relacje rodzinne i odbierają całą radość z samej uroczystości. Skąd właściwie tyle negatywnych emocji?

Kultura ideału

Prawdopodobnie po raz kolejny mamy do czynienia z niszczycielskim wpływem mediów, który promuje życie bez wad. Instagramowe i facebookowe profile prezentują wymuskane wizerunki gwiazd i influencerów, którzy w każdej sytuacji wyglądają wzorowo. To dotyczy także ważnych uroczystości rodzinnych, takich jak ślub i wesele. Zarówno w naszej jak i w zachodniej kulturze utarło się, że to okazja, na której nie należy oszczędzać. Ma być wystawnie, oryginalnie, bogato i bez wpadek. Do całej kultury ideałów dochodzi zatem też biznes weselny nakręcający potrzebę prześcigania się w oryginalnych i oczywiście drogich pomysłach.

W rezultacie ślub i wesele przestają być radosnymi chwilami spędzonymi w rodzinnym gronie, a stają się rewią mody, pokazem bogactwa i kwintesencją powiedzenia „zastaw się a postaw się”. Nic dziwnego, że państwo młodzi tracą głowę, ulegają nerwom i przestają zachowywać się racjonalnie. Wszak otoczenie, tradycje i kultura wymagają ogromnych nakładów finansowych i czasowych, a to wszystko w celu… zadowolenia gości i uniknięcia krzywych spojrzeń.

Bridezilla po polsku

Czy w Polsce też mamy bride– oraz groomzille? A może to tylko amerykański trend? Z pewnością za oceanem szybciej powstają nowe słowa nazywające pojawiające się zjawiska. Jednak pomimo braku odpowiednio aktualnego nazewnictwa, my również doświadczamy podobnych trendów. Zaniepokojenie, stres i agresja przyszłych małżonków zaczęły pojawiać się jeszcze częściej w okresie pandemicznych obostrzeń. Zamykano sale weselne, restauracje i ograniczano ilość osób mogących przebywać jednocześnie na ceremonii lub przyjęciu. Rezerwacje czynione nawet na dwa, trzy lata wstecz przepadały, a o kolejne terminy było jeszcze trudniej niż zwykle. Nawet jeśli obywało się bez przenoszenia daty ślubu, do samego końca nie było wiadomo, czy nagle nie wejdą nowe przepisy, czy nie nastąpi nagła fala zachorowań (także w gronie uczestników wesela). To oznaczało ciągłą niepewność nakładającą się na naturalne podenerwowanie poprzedzające zwykle ślub. Razem tworzyły mieszankę wybuchową.

Bridezilla i groomzilla – ślub jak z koszmaru

Do czego jednak dochodzi, kiedy emocje wezmą górę? Prezentujemy kilka przykładów: Zalewanie feedów w mediach społecznościowych artykułami ślubnymi i „inspirującymi” fotografiami. Zaniedbywanie pracy lub nawet porzucanie zatrudnienia, by oddać się w całości przygotowaniom do ślubu. Branie kredytów tylko po to, by zamówić absurdalnie drogie kwiaty i dekoracje. Zmuszanie gości do przywdziania konkretnych strojów lub zapraszanie tylko takich osób, które wizualnie pasują do wymyślonego motywu wesela. Próby przyćmienia uroczystości organizowanych przez znajomych.

To tylko jedne z mniej drastycznych przypadków. Amerykańskie urban legends donoszą o narzeczonych, którzy zmieniają się w prawdziwe potwory. Wymuszają ogromne odszkodowania od dostawców usług, z których nie są zadowoleni. Zabraniają udziału w uroczystościach ciężarnym kobietom. W razie jakiegoś niepowodzenia są w stanie wpaść w furię i stanowić niebezpieczeństwo dla otoczenia. Niszczą relacje rodzinne, a śmierć lub chorobę krewnych postrzegają jak próbę zniszczenia „swojego dnia”.

Bridezilla i groomzilla – czy przed nimi uciekać?

Jak widać, bridezilla i groomzilla działają nielogicznie, a ich stan przypomina groźne zaburzenia psychiczne. Preferują przerost formy nad treścią, nie dbając o jakość relacji międzyludzkich, które przecież ślub i wesele mają celebrować. Warto jednak starać się pomóc takim osobom, gdyż ich stan może wynikać z silnego stresu i presji otoczenia. Od całkowitego odcięcia się z pewnością więcej może zdziałać propozycja wsparcia, spokojna rozmowa w bezpiecznym, relaksującym otoczeniu. Często w takich przypadkach przydaje się również psycholog, ponieważ tak intensywne przygotowania do ślubu mogą… zniszczyć małżeństwo. Zanim się jeszcze zaczęło. Nigdy do końca nie wiemy, co powoduje u danej osoby skrajne emocje, zatem nie oceniajmy zbyt szybko. Nasza dobra rada oraz wskazanie dobrego terapeuty może pomóc komuś zmagającemu się z silnym stresem. Nawet weselni tyrani zasługują na pomocną dłoń.

pl_PLPolish